Świat otwarty na przyszłość i pozytywne nastawienie – Mistrz Franciszek Wiegand

        Świat otwarty na przyszłość i pozytywne nastawienie.

Do zadowalających wyników i satysfakcji i osiągnięcia jakiejś życiowej pełni na niwie działalności zawodowej prowadzą różne drogi, czasami kręte i wyboiste. Moim ideałem było zawsze to, żeby w swoich poczynaniach warsztatowych być otwartym na przeszłość i przyszłość równocześnie, żeby poprzez swoją pracę wyrażać moje pozytywne nastawienie do życia. We wrześniu bieżącego roku przybyła do mojego muzeum zegarmistrzostwa urządzonego w moim prywatnym mieszkaniu, najliczniejsza – przynajmniej dotychczas – grupa zwiedzających z Towarzystwa Kulturalno Oświatowego Mniejszości Niemieckiej licząca aż 57 osób.

Oczywiście nie sposób było wszystkich pomieścić w jednym pomieszczeniu, dlatego musiałem pewną część owej wycieczki skierować do pomieszczeń piwnicznych. Tamże był również przygotowany dla zwiedzających skromny poczęstunek. Chcę też od razu powiedzieć, że w to przedsięwzięcie coraz bardziej się angażuję, a nawet więcej, rozważam taka możliwość, by w znacznym stopniu postawić na edukację dla najmłodszych, co w przyszłości może przynieść nader pożądany rezultat. Zresztą już wcześniej , co chciałbym skromnie zaznaczyć , bo jeszcze przed powstaniem mojego muzeum, odbyłem kilka takich spotkań z przedszkolakami. Właśnie w roku 2013 miałem dwa spotkania edukacyjne z Przedszkolem nr 17 „Bajkowe Wzgórze” i z grupą „Wróbelki Emelki”.

Przyznaję , iż były to dla mnie chwile bardzo wyruszające, gdyż już na samym początku dzieci przywitały mnie piosenką o zegarmistrzu, a następnie wręczyły  mi upominek  wykonany z plasteliny, figurę przedstawiającą zegar ścienny wahadłowy. Jak do tej pory, uczestniczyłem  w wielu wystawach rzemiosła artystycznego i biżuterii i zawsze przyznać muszę, że jest to przedsięwzięcie związane z dużym wysiłkiem. A wygląda to następująco: wszystkie eksponaty należy zdjąć ze ściany, następnie rozłożyć i zapakować do skrzyń, dowieść na miejsce wystawowe, ponownie rozpakować i wyeksponować, a po kilku dniach wszystko przebiega w podobny sposób – tylko w odwrotnej kolejności.

Rokrocznie dostaję również zaproszenia do wzięcia udziału w wystawach zagranicznych, np. w takich miastach, jak: Stambuł, Kijów i Monachium. Ale w tym przypadku kategorycznie odmawiam – niestety – gdyż nie wyobrażam sobie przeprowadzenia transportu tak czułych instrumentów pomiarowych czasu na taką odległość. Znamienne, że od momentu uruchomienia mojego muzeum zacząłem rozważać jeszcze inną możliwość, a mianowicie tę ewentualność, dlaczego ja mam moje zbiory wozić po różnych wystawach, skoro teraz zainteresowane grupy mogą przyjeżdżać do Tarnowskich Gór i tam obejrzeć je na miejscu. Jednakże niedawno otrzymałem niespodziewanie interesujący telefon od pana Pawła Kowalczyka z Łodzi, który zwrócił się do mnie z ogromną prośbą, abym tam również wziął udział w wystawie zegarmistrzowskiej, podkreślając przy tym – i zresztą słusznie – że miasto Łódź leży w centralnym miejscu kraju, a na głównej ulicy, sławnej Piotrowskiej, w historycznym pałacu (planowane miejsce tejże wystawy), występują doskonałe warunki do eksponowania takich produktów. Równocześnie przypomniał on, że poza walorami dekoracyjnymi wnętrz na tle dużych witraży tam nakręcono kilka filmów w reżyserii A. Wajdy np. „Ziemia obiecana”, a także główny serial pt. „Stawka większa niż życie” z udziałem  S. Mikulskiego. Krótko później otrzymałem  kolejny telefon, ale tym razem od prezesa Stowarzyszenia Promocji i Rozwoju Zegarmistrzostwa, pana Filipa Odrobińskiego, który w podobny, bardzo zachęcający sposób nakłaniał mnie do przyjazdu do Łodzi, ponieważ pojawią się tam znane nazwiska z branży zegarmistrzowskiej z takich krajów jak Szwajcaria, Niemcy i Rumunia. W rezultacie zaważył argument transportu do Instytutu Europejskiego, gdzie będzie odbywać się wystawa promująca zegarmistrzostwo, jak również zakwaterowanie, pan Filip, zgodnie ze wstępną umową przyjechał własnym transportem kilka minut przed ustaloną godziną 8. Natomiast ja byłem już wcześniej spakowany i przygotowany do wyjazdu. Pewne rzeczy chciałem ograniczyć, jak np. liczbę egzemplarzy książki pt. „Historia zegara precyzyjnego”, ponieważ zamierzałem zabrać maksymalnie 10 sztuk, a to z tej racji, że na poprzednich wystawach sprzedałem zaledwie kilka, najwyżej 7 sztuk. Ale on nakłaniał mnie, abym zabrał znacznie więcej egzemplarzy, gdyż – jak oznajmił „zainteresowanie zakupem książek będzie znacznie większe niż się spodziewam”. W końcu zabrałem 27 sztuk i ciągle jeszcze żywiłem tą obawę, że mocno przesadziłem. Tymczasem podczas podróży do Łodzi pan Filip przedstawił mi jasno cele stowarzyszenia, a przede wszystkim cel podstawowy, jaki mu przyświecał, tj. wskrzeszenie polskiego zegarmistrzostwa, a nawet wyprodukowanie przy mojej pomocy własnego polskiego zegarka ręcznego. Kiedy dotarliśmy na miejsce, zauważyłem, że pałac jest dobrze pilnowany przez ochronę obiektu, a na dziedzińcu – ku ogromnemu zaskoczeniu – powitali nas serdecznie z pewnego rodzaju pokazową formą mistrzowskiej akrobacji panowie Paweł Kowalczyk i Jan Szymański. Od razu zaproponowano mi, jak mniemam, najciekawsze, najbardziej atrakcyjne pomieszczenie wystawowe, o czym bez wątpienia mogą świadczyć liczne wywiady telewizyjne i radiowe, jakie przeprowadzono w obrębie moich eksponatów. Osobiście udzieliłem dwóch wywiadów dla TVP Łódź i trzech radiowych, a po prelekcji w sali konferencyjnej zabrałem głos na temat zagadnienia „Wy macie zegarki, a ja mam czas”, przy czym w przeprowadzonej rozmowie uczestniczyłem wspólnie z Janem Szymańskim, również zegarmistrzem.

I rzecz zdumiewająca, albowiem moje stoisko było oblegane przez chętnych do nabycia mojej książki, naturalnie z dedykacją. W ten sposób w sumie od ręki poszły wszystkie egzemplarze, czyli 27 książek, nie licząc tego, że dodatkowo kilka osób dokonało przedpłaty i oczekiwało na wysyłkę pocztą. Bądź co bądź dla mnie był to sygnał, żeby na drugi raz lepiej się przygotować, bo nigdy nie wiadomo, co przyniesie nam życie w danej sytuacji.

O godz.22 nastąpiło oficjalne zamknięcie imprezy, zakończenie, które należy zaliczyć do bardzo udanych. Nawisem mówiąc, ja nie miałem możliwości poznać wszystkich wystawców, bo w sumie byłem zajęty rozmową z zainteresowanymi zegarmistrzostwem osobami przez 13 godzin. Ale z pewnością teraz mogę mimo wszystko stwierdzić, że był to niewątpliwie najbardziej udany Festiwal Zegarmistrzostwa. Kończąc chciałbym jeszcze raz podkreślić, że droga która prowadzi do jakiegoś sukcesu lub wyróżnienia, jest zawsze stosunkowo długa, kręta i wyboista, zawsze wiąże się z niemałym wysiłkiem, wieloma wyrzeczeniami i konsekwentnym dążeniem do celu. Ta było również w moim konkretnym przypadku, zanim jako zegarmistrz oraz orędownik rzemiosła artystycznego znalazłem uznanie w oczach innych ludzi, szczególnie fachowców w mojej branży. Jednakże u źródeł tego wszystkiego co daje człowiekowi satysfakcję i spełnienie pewnych życiowych marzeń, leży naturalnie wytężona praca poparta wielkim samozaparciem, a nawet pewnego rodzaju poświęceniem. Jak bowiem prawdziwe przekonanie, iż to co się rodzi w bólu i cierpieniu, a także w znojnej pracy, kocha się później najbardziej. To właśnie – jak można sądzić – stanowi miarę ludzkiego szczęścia, otwiera nasz świat na przyszłość i, o czym trzeba pamiętać, pozytywne nastawienie nas do życia. Jednocześnie nie można zapominać o działalności edukacyjnej – o doskonaleniu własnej osobowości, o nieustannym pomnażaniu zainteresowań zawodowych, jak również o edukowaniu dzieci, które po nas odziedziczą nasze najpiękniejsze ideały, marzenia, perspektywy zawodowe i możliwości twórcze.